aaa4 |
|
|
|
Dołączył: 23 Mar 2016 |
Posty: 4 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
zaburzenia wewnetrzne i zoladkowe. Doskonale wplywa na poranne mdlosci.
Zauwazyla, ze stojacy przy przeciwleglym koncu lady szeryf Mooney zaczal sie
uwaznie przygladac zawartosci jednego ze szklanych slojow. Stal na najwyzszej
polce, za kilkoma wiekszymi pojemnikami. Sarah wytezyla wzrok, aby dostrzec, co
tez tak bardzo ciekawilo [link widoczny dla zalogowanych]
stroza prawa, i dac znac Mattowi, kiedy Kwong zaczal
dziko machac rekami i wrzeszczec.
-Nie! Nie! Nie! - zawyl, a jego twarz byla mieszanina zlosci i zaskoczenia. -
Nie, nie, nie!!!
Zachowywal sie niemal histerycznie. Zlapal sie wnuczki i gestykulowal w kierunku dwudziestolitrowego sloja, z ktorego wlasnie mial wyjac probke czwartego skladnika mieszanki. Sarah nigdy przedtem nie slyszala, zeby stary Chinczyk tak podnosil glos, ale przestraszone, sfrustrowane spojrzenie znala doskonale. Czesto widywala taki wyraz oczu u matki, kiedy choroba Alzheimera nieublaganie postepowala. Cos poszlo nie tak... stalo sie cos bardzo zlego.
Rozdzial 20
-Debbie, co sie dzieje?
Dziewczynka, ktora bezskutecznie probowala uspokoic dziadka, jedynie pokrecila glowa.
Sarah wziela nieduze krzeselko i pomogla posadzic na nim starszego pana. Kwong w dalszym ciagu - choc znacznie mniej energicznie - mowil do Debbie i pozostalych po kantonsku, wyrzucajac slowa z szybkoscia karabinu maszynowego. Sarah uklekla obok niego i gladzila go po reku, az zaczal sie uspokajac. - Nie wiem, co sie stalo - powiedziala Debbie. - Wyjmowal ziola i wkladal je do torebek i wszystko bylo w porzadku. Nagle wyjal kawalek ze sloja, powachal go i zaczal krzyczec. Bardzo sie o niego boje. Nie czuje sie dobrze.
Twarz Kwonga - juz na poczatku dosc ziemista - zrobila sie jeszcze bledsza. Sarah odruchowo zbadala tetno promieniste przy nadgarstku. Przez chwile zdawalo sie jej, ze serce dziko mu wali, potem jednak zauwazyla, ze to [link widoczny dla zalogowanych]
wali jej wlasny puls, ktory czula w opuszce palca. Choc znaczenie takiego obrotu wydarzen nie zostalo jeszcze przeanalizowane przez jej umysl, osrodkowy uklad nerwowy najwyrazniej juz tego dokonal. Zdziwienie... ewidentna pomylka... reakcja histeryczna. Nigdy by sie tego nie spodziewala po swoim zielarzu. Z drugiej strony, Kwong, ktorego pamietala, byl kims calkiem innym.
-Doktorze Blankenship, uwaza pan, ze nic mu nie jest? - spytala.
-A tobie? - odpowiedzial szeptem. Sarah zagryzla dolna warge i skinela glowa.
-Nie moge uwierzyc, ze to sie dzieje naprawde... -powiedziala.
-Co tu sie dzieje? - spytal glosno Mallon.
-Dostal jakiegos ataku... to sie dzieje! - niemal krzyknela Sarah. Wziela gleboki wdech, aby sie uspokoic. - Przepraszam. Mie chcialam na pana naskakiwac. Musze porozmawiac z panem i sadze, ze doktor Blankenship powinien zbadac pana Kwonga.
Mallon odszedl kilka krokow, by Sarah mogla porozmawiac ze swoim adwokatem. Eli Blankenship zajal sie Kwongiem - dotknal jego tetnicy szyjnej, zbadal uderzenie koniuszkowe serca, obejrzal zrenice i nasady paznokci i ocenil ruch klatki piersiowej przy wydechu.
-Prosze panstwa, sytuacja jest taka - powiedzial Matt po wysluchaniu Sarah - czwarte ziolo na liscie powinno byc czyms w rodzaju rumianku, a pan Kwong najwyrazniej sie zdenerwowal, gdyz zawartosc sloja okazala sie inna.
-A co to jest? - rzucil Mallon energicznie, |
|